niedziela, 23 listopada 2014

Niedziela.

Nigdy nie lubiłam niedziel. Pracujące, czy wolne, nieważne. Każda niedziela jest zła.  
Niedziela ma w sobie specyficzną atmosferę, która wpływa negatywnie na mój nastrój.
Niedziela to przecież koniec weekendu i przedsmak kolejnego, zapracowanego tygodnia. 
Dzisiejsza  nie stanowi wyjątku od reguły. Mokro, ponuro i w ogóle tak szaro-buro. Nijak. Jedynie przepyszny niedzielny obiad zrobiony przez mamę oraz kubek (no może dwa kubki) gorącej czekolady uratowały ten dzień.
W każdym bądź razie… byle do piątku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz